masterchef

Czy jest wśród Was nowy Master Chef?

Ten tekst brzęczy mi do dzisiaj w głowie w otoczce cudownych emocji i barwnych obrazów. No ale po kolei.

Na kilka dni przed świętami Wielkiej Nocy na FB jedna z moich znajomych napisała mi, że powinnam się zgłosić na casting do MasterChef. Moja pierwsza myśl była -jasne-po czym spytałam o szczegóły :). W odpowiedzi dostałam link do strony z formularzem, a potem wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Po dwóch dniach wysłałam zgłoszenie, po dwóch kolejnych zadzwoniła do mnie przemiła Pani informując , że zaprasza mnie do Warszawy i zapytała co ugotuję. Spytała mnie również dlaczego zgłosiłam się do programu oraz co robię poza gotowaniem.

27 kwietnia budzik zadzwonił o 4:30 rano, wstałam spakowałam przygotowane wcześniej danie, była to jedna z tych potraw, które dopiero po pewnym czasie smakują najlepiej i wyjechałam w stronę Warszawy. Podróż mijała mi świetnie, humor dopisywał. W samej Warszawie przez chwilę nie mogłam się porozumieć z moją nawigacją – gdzie ta hala Makro jest ??? jednak z pomocą przyszedł mąż, który pokierował mnie we właściwym kierunku, po chwili na horyzoncie migneło znajome logo.

Wjeżdżając na parking zobaczyłam z daleka balon tvn i niezbyt długą kolejkę oczekujących na rejestrację, odetchnęłam z ulgą – może uda mi się pod wieczór być w domu, nie wiedziałam jak bardzo się myliłam.

Po chwili stałam już w ogonku z zaciekawieniem przyglądając się przybyłym na casting ludziom. Zaczęły się pierwsze kolejkowe rozmowy, które wkrótce przerwały Panie z ekipy wręczając nam formularze rejestracyjne. W tak zwanym międzyczasie ekipa kręciła ujęcia kolejki i prosiła nas o radosną deklarację “To ja będę Master Chef’em” oraz owacje. Wreszcie otrzymałam upragniony numerek, zrobiono mi fotkę i byłam wolna 🙂 Wraz z poznanymi koleżankami udałyśmy się na kawę, gdyż zdążyłyśmy już dość zmarznąć. Dopijając ostatni łyk usłyszałam nagle głośny klakson tvn-owskiego tira oraz wzrastające zamieszanie pod wejściem do Makro. Równolegle z nami do wejścia do hali zbliżał się tir oznajmiając klaksonem swoje przybycie. A po chwili…z tira wyszły osoby, na które wszyscy czekaliśmy Pani Magda Gessler, Michael Moran i Ania Starmach.

Jurorzy programu zostali przywitani owacjami, my również usłyszeliśmy od nich kilka miłych słów, po czym …wrócili do tira i wyszli z niego ponownie aby nagrać tzw dubel. Kiedy już została nagrana wystarczająca ilość dubli, jurorzy wyszli do nas i rozpoczęli z nami rozmawiać oraz był czas na fotografie. Ja rozmawiałam z Panią Anią, czy raczej ona rozmawiała ze mną. Potem Jury nas opuściło i rozpoczęło się wyczekiwanie na swoją kolej aby zaprezentować danie. Na szczęście w tym czasie kręcone były też różne filmiki, można było się zaprezentować przed kamerą i po raz kolejny krzyknąć “to ja zdobędę tytuł Master Chef”. Jedni to robili inni nawiązywali nowe znajomości. Wśród nas krążyli ludzie z ekipy, wszyscy bardzo mili i serdeczni, łącznie z Panami z ochrony.  Było na prawdę bardzo sympatycznie, wokół toczyły się rozmowy o gotowaniu, programach telewizyjnych i pasjach poza kulinarnych. I tak przez jakieś 8-10 godzin. Wreszcie około godziny 18 zaczął się ruch w numerkach zbliżonych do mojego i około 19 (chyba, dokładnie nie pamiętam) zostałam poproszona o zabranie swojej lodówki i wprowadzono mnie do hali makro.

W części wydzielonej na potrzeby programu znajdowały się trzy stanowiska do gotowania, trzy komisje badające tzw osobowość oraz stanowisko fotografa, który  robił co mógł aby nasze dania pięknie zdokumentalizować. Po chwili wskazano mi stanowisko i do dzieła! Kiedy rozpakowywałam lodówkę niepostrzeżenie podszedł Pan Rafał Targosz, który zadał kilka pytań odnośnie dania oraz moich zainteresowań kulinarnych, jak również pomógł mi poskromić kuchenkę. W trakcie podgrzewania potrawy i dekorowania go na talerzu rozmawialiśmy o gotowaniu, kto jest moim mistrzem kulinarnym etc.  Pan Rafał pochwalił mój sos oraz dodał, że akurat granat (pestki rozrzucone wokół talerza) niekoniecznie mu pasują. Potem podziękował mi i zostałam poproszona do fotografa. Po z fotografowaniu potrawy wróciłam na krzesełko, na którym czekałam na swój występ przed kamerą. Czas dłużył się niemiłosiernie a emocje sięgały zenitu. Wreszcie Pani z ekipy zaprowadziła mnie przed halę, gdzie pokazałam do kamery danie, powygłupiałam się trochę i …z powrotem wrosłam do hali, gdzie czekałam na rozmowę przed komisją.  Kiedy już przyszła moja kolej odetchnęłam z ulgą, byłam już bardzo zmęczona i chciałam wracać do domu, a przecież czekała mnie jeszcze prawie trzygodzinna podróż samochodem. Rozmowa była bardzo sympatyczna, znowu pytania dlaczego ja powinnam zostać wybrana, dlaczego się zgłosiłam, jak reaguje na stres i ocenianie. Chyba poszło nie najgorzej ponieważ wczoraj otrzymałam telefon, że przeszłam do II etapu i 9 maja jadę do Krakowa!

Dziękuję wszystkim członkom ekipy za cudowną przygodę i niesamowitą atmosferę, a uczestnikom za wspaniałe rozmowy i trzymam kciuki również za Was!

Podobne wpisy